Połów?

Połów?

Był na ich łodzi, mówił do tłumów zgromadzonych na brzegu. Nawet Go nie słuchali, potwornie zmęczeni całonocnym, bezowocnym połowem. Na koniec powiedział, aby wzięli sieci i wypłynęli na głębię, na połów. Tłumaczą Mu, że to nie ma sensu, że przez noc nic nie złowili, a o tej porze łowienie jest bezcelowe. Szymon i jego koledzy są fachowcami i dobrze wiedzą, że to polecenie bez sensu.
Nie mieli odwagi odmówić, więc wypłynęli, mimo całej absurdalności tej sytuacji. Przecież ich znajomi widząc to, musieli nieźle sobie kpić, stukać się w czoła.

Wypłyń na głębię! Ależ nie. Jesteśmy racjonalni, wykształceni, wiemy co i jak trzeba robić. Organizujemy kolejne imprezy, rekolekcje, sprowadzamy niesamowitych showmanów duchowych, jest tyle [przeżyć, czasem nawet dzieją się cuda… I nic!!! Wracamy z pustymi sieciami, zmęczeni i zniechęceni. Słuchamy Pana, Jego nauki, kiwamy głowami, wzruszamy się czasem… i zostajemy na brzegu.
Wypłyń na głębię i zarzuć sieci! Panie, to niemożliwe. Już tyle razy rozmawiałem, przekonywałem i nic. A jak jest naprawdę? Prawda jest dość przykra. Nie chcemy słuchać Boga, wolimy własne, przewidywalne pomysły. Nie chcemy ryzykować, ośmieszyć się, coś stracić, choćby autorytet, powagę. Boimy sie wiary, w której nie wiemy co się stanie. Boimy się zaufać Bogu bezgranicznie. Wolimy własną wersję. Sypiemy argumentami, straszymy piekłem, cytujemy kolejne zdania z Biblii, albo różnych uczonych o tym, że Bóg na pewno istnieje. Wszystko jest logiczne, przemyślane, a jeśli ktoś nie słucha, nie nawraca się, to nawet proch z naszych butów strzepniemy. Ta logika działania niewiele ma wspólnego z Bożą logiką. To jest tylko religijność, która z wiarą ma niewiele wspólnego.
Wypłyń na głębię i zarzuć sieci! Mam tylko zarzucić sieci, Bóg zajmie sie resztą. To od Niego i tylko od Niego zależy, czy sieć będzie pełna, nie od moich starań. Mam tylko zarzucić sieć? JAK?
Wiele lat musiało minąć, abym to zrozumiał. Siecią jest moje serce. Otwarte serce. Tylko we własne serce mogę kogoś złowić. Nie moją rzeczą jest sądzić jak bardzo głęboko jest zanurzony w grzechu człowiek, do którego idę. Nie mojej religijności ten człowiek potrzebuje, nie cudów na kiju dla zachęty. Wiara, to moja relacja, osobista relacja z Bogiem i jest to jedyne, czym mogę kogoś zachęcić. Rzadko, bardzo rzadko zdarzało mi się słyszeć, aby ktoś mówił o swojej relacji z Bogiem, nawet u duchownych. Drugiego człowieka tylko tym można zachwycić. Oczywiście to musi być relacja miłości, miłości gotowej na wszystko, nawet na z pozoru absurdalne pomysły Pana. Relacja musi być szczera. Nic więcej nie trzeba, bo to jest ta sieć, którą Pan zarzuca.
Pozostaje jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie, jaka jest moja relacja z Bogiem? Tak zupełnie szczerze. Czy jest to relacja miłości, czy zależności i lęku?
Jedynie z miłości można upleść sieć. Każda inna rozerwie się na strzępy i stracę nawet to, co wydawało się, że już mam, że już wciągam na łódź.
Nie lękajmy się. Jesteśmy siecią Pana. idźmy na Jego słowo, z otwartym serce, a On sam zatroszczy się, aby sieć była pełna.

Feliks Grywaldzki

Udostępnij