Nie gardź nikim
„Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.”
Dziecko po prostu ufa rodzicom. To wcale nie znaczy, że zawsze jest grzeczne, że zasługuje sobie na miłość rodziców. Dziecko nie musi zasługiwać na miłość, ono jest kochane bezwarunkowo, dlatego, że jest.
Też mam być jak dziecko. Nie muszę zasługiwać na miłość Boga, to jest niemożliwe. Nie mogę zrobić niczego, co byłoby zasługą. Jestem kochany bezwarunkowo. I ciebie Bóg kocha bezwarunkowo. Nie musisz i nie możesz sobie niczym na to zasłużyć. Jedynie uwierz. Bo prawdziwa miłość na tym polega, jest dawana za darmo i nawet jeśli odrzucasz, odrzucam Boga, On swojej miłości nie cofa. Kocha mnie i ciebie takimi jacy jesteśmy. Z całym naszym bagażem dobra i grzechu, z całym bagażem wstrętnych czynów i myśli.
Dziecko nie jest niewolnikiem, którego trzeba dyscyplinować batem. przemoc w wychowaniu to porażka. Czy to przemoc słowna, czy fizyczna. Bóg jest cierpliwym rodzicem, znosi nasze fanaberie i spokojnie prowadzi do dobra.
Dziecko nie troszczy się zbytnio o to, co będzie jutro. Dziecko nie żyje wczorajszymi urazami. Ileż to razy pobiliśmy się na podwórku, a kolejnego dnia bawiliśmy się jakby nigdy nic. Dziecko jest naiwne w swojej miłości.
A my dorośli, ponoć wierzący w Boga, zamieniliśmy ufną, dziecięcą wiarę w robienie interesów z Bogiem. My nie wierzymy, bo jesteśmy religijni, spełniamy praktyki, odmawiamy po kilka różańców, chodzimy na Mszę św. I co z tego? Czy nie staje nam w gardle ciało Pańskie na myśl o tym, że ktoś ma coś przeciw nam? A może to ja mam urazę do kogoś, bo mi zawinił. Człowiek prostej, ufnej wiary, nie będzie roztrząsał, kto jest bardziej winny, ale pierwszy wyciągnie rękę do pojednania, nawet jeśli jest przekonany o swoich racjach.
„Jak się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci…”. Czy dla Bożej miłości jaką mnie obdarza, czy za dar życia jaki dostałem, gotów jestem stracić, by okazać miłość drugiemu człowiekowi. Człowiekowi, którego Bóg kocha tak samo jak mnie. Czy gotów jestem przebaczyć, albo darować długi, a może nawet wziąć pod dach? Czy gotów jestem po prostu kochać człowieka, takim jaki jest?
Niech nikt nie mówi, że ktoś jest gorszy, że trudno kogoś takiego kochać. Myślisz, że jesteś lepszy, lepsza? Nie, nie jesteś i ja tez nie jestem, dlatego jak dziecko staram się zapomnieć o wczorajszych urazach i gniewie, dlatego daruję długi, nawet jeśli ten ktoś nie zasługuje, dlatego użyczę dachu nad głową, bo sam nie jestem lepszy, bo sam pragnę być tak kochany.
Bądźmy jak dzieci, nie bądźmy dla siebie stetryczałymi kutwami liczącymi zyski i straty. Naprzeciw mnie jest człowiek, a w nim czeka na mnie Chrystus. Jak potraktuję Chrystusa w tym człowieku? Wytrząsnę z niego ostatni grosz, bo był może bezmyślny, będę mu wypominał grzechy, czy może to, że mnie obraził?
Mój Bóg niczego mi nie wypomina. Mam u Niego wielki dług, popełniłem wiele grzechów. Nie powiedział złego słowa, lecz jak Ojciec, kochający Ojciec, wziął to wszystko na siebie i oddał życie, abym ja mógł żyć, abym mógł kochać, abym jak On moje życie poświęcił dla innych. Nie przyszedłem na świat, by się tutaj urządzać, by gonić za dostatkiem i spokojem. Jedynym powodem mojego istnienia i jedynym celem życia jest dawanie miłości – bezwarunkowo. Wszystko inne to tylko próżność i samolubstwo.
Feliks Grywaldzki