Foch:)

Wątpię więc jestem (tu)

 Społeczeństwo stało się ostatnio niezwykle delikatne i wyczulone na wszelką agresję słowną. Co ciekawe, częściej na tę wyimaginowaną niż tę prawdziwą. Do jakże bogatego kanonu słów i wyrażeń obraźliwych począwszy od mocno kulturalnych typu „Pan jest chyba głupi”, poprzez te na pograniczu kultury typu „ty ośle!” do tych poniżej jakiegokolwiek poziomu typu „ty …u”, łączonych często w efektowne wiązanki, doszły ostatnio takie jak choćby „Szczęść Boże”.

Tak, wiem, że zestawienie tego ostatniego z tym co wyżej może się niektórym wydać nie na miejscu, dla mnie też nie wygląda dobrze. Ale nic na to nie poradzę, gdyż okazuje się, że sporą część społeczeństwa to ostatnie może obrażać czy ranić ich uczucia….

     Nie jestem Buddystką, Muzułmanką czy członkiem kościoła Jedi. Ale jestem pewna, że gdyby ktoś powiedział do mnie np. „Niech Allach cię prowadzi” – na pewno bym się nie obraziła, mój świat by nie runął a uczucia nie zostałyby zdeptane. Nie wiem, nawet się nie domyślam, jak trzeba być zindoktrynowanym (chciałoby się rzec: jak trzeba mieć zryty beret:), by uznać „Bożych świąt”, „Niech Ci Bóg błogosławi” czy „z Bogiem” za opresyjne, obraźliwe czy napastliwe! Tymczasem to staje się faktem.

     Pewien stary chiński mędrzec (taaa, ci, od obrażania się za Boga, kochają starych chińskich mędrców, i wszystko inne religijne, byleby tylko nie było z KK), powiedział coś w stylu: Jeśli dajesz komuś prezent, a on go nie przyjmuje, to czyj on jest?  Naturalnie, dającego – odpowiedział uczeń chińskiego mędrca. No widzisz – rzekł SChM, podobnie jest z obelgą. Jeśli jej nie przyjmujesz, to czyja ona jest? Na tym kończyła się historyjka z Chin. Dopisałabym do tego jeszcze jeden wariant: Jeśli ktoś Ci dobrze życzy, a ty tego nie przyjmujesz, to czyje są życzenia…? I to wg mnie powinno załatwić cały problem 'opresyjności” katolickich zwrotów i wyrażeń w języku. Nie podoba Ci się? O.K. Nie używaj. Ale nie gadaj głupot, że aniołek!! na szczycie choinki!!! rani twoje uczucia!!!

     Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że to jedna z form walki z Kościołem. Wyrugowanie takich zwrotów z potocznego języka jest jakimś krokiem do celu. Następnym będzie zastąpienie „Bożego Narodzenia” np. „zimową przerwą” a choinki „rośliną sztuczną do wewnątrz” – To już nawet jest, w katalogu IKEI:)

     Jak walczyć z taką „polityczną poprawnością” skierowaną przeciwko katolikom? Bardzo prosto! Nie wstydźmy się naszej wiary! Żegnając się przed jedzeniem w miejscach publicznych, życząc kolegom czy koleżankom „Bożych Świąt”, czy w jakikolwiek inny sposób manifestując swoje przekonania. Nie nachalnie, delikatnie i z wyczuciem, ale stanowczo. Jest nas wielu. Zdecydowanie więcej niż zmanipulowanych przez niektóre media nadwrażliwców. I nie chodzi tu o to, by coś wygrać, by zwyciężyć, czy by pokazać, że mamy moc. Chodzi o to, byśmy nie musieli się ukrywać. Bo nas w przyszłości nie weźmie w obronę żaden ośrodek walczący o tolerancję.

 

Anna

Udostępnij