Czekam

W czasie adwentu szukam ciszy. Nie po to, by zaznawać spokoju i odpoczynku, nie po to, aby oddzielić się od ludzi, którzy mnie irytują, lub od obowiązków. Zamykam się w ciszy, aby głębiej wniknąć do swojego serca, aby po raz kolejny zobaczyć, czy jeszcze na coś czekam, a jeśli tak, to na co?

Marzenia i oczekiwania zwykle krążą wokół spraw bardzo przyziemnych. Czekam na urlop, na emeryturę, na niedzielę… Czekam na spotkanie z kimś…

W ciszy odkrywam oczekiwanie na coś znacznie większego, tęsknotę, którą trudno ubrać w słowa. Jest to pragnienie spotkania twarzą w twarz z jedyną osobą, która może zapewnić szczęście. Co prawda nie brakuje takich, co sieją straszliwe wizje oczekiwanego przeze mnie dnia, jak, jakby ktoś chciał, by ludzie bali się powrotu Pana i chcieli, aby nigdy do tego nie doszło.

Nie boje się, bo strach nie ma wiele wspólnego z miłością, strach nie buduje wiary, nie daje nadziei. W adwencie uświadamiam sobie, idąc śladem czytań mszalnych, że jestem tylko w drodze, a droga nie jest domem, nie jest celem. Tutaj wszelkie oczekiwania i marzenia obrócą się w pył. Celem może być jedynie życie z Chrystusem, w domu, który On przygotował. Być może idąc drogą natrafię na moją, osobistą bramę, prowadzącą do celu, a może wraz z innymi, będę miał szczęście doczekać czasu powrotu Pana i to jest moje marzenie.

Póki co, przygotuję serce na Boże Narodzenie, aby znowu przy wigilijnym stole zadziwić się Bogiem, który stał się dzieckiem, który całkowicie oddał się w ręce ludzi.

 

Feliks Grywaldzki

Udostępnij